Syndrom czerwonej lampki

 
Dlaczego planując preprodukcję lepiej wyjść z sali prób i wybrać rozwiązanie studyjne? Oto TRZY przykłady wyjaśniające tę kwestię:

1. Stworzy to pewnego rodzaju wydarzenie, nie będzie to kolejna próba na własnych śmieciach — takie wyjście wymaga przygotowania. Pakując sprzęt, może okazać się, że jest on niekompletny, że brumią naruszone kable, które wreszcie wypadałoby wymienić, że skrzypi mechanizm stopy, że spleśniał pokrowiec na hardware… Wreszcie, wystąpi element ożywienia, dowód na to, że prace postępują. Ponadto fotki ze studia będą doskonałym materiałem na social media.

2. Praca w studio wymaga pewnej etykiety i dyscypliny, o którą czasami trudno w pospolitej kanciapie. Świadomość związana z graniem „pod lupą” (syndrom czerwonej lampki) generuje tremę wpływającą na wykonanie poszczególnych partii. Stres ten może mieć charakter mobilizujący, jak i destruktywny, to już kwestia jednostki, dlatego też częste nagrywanie jest tu jak najbardziej wskazane, gdyż pozwoli oswoić się z ewentualnym stanem wzmożonego napięcia nerwowego.

3. Wybór realizatora nie jest bez znaczenia. Nagranie preprodukcyjne to idealna okazja do bliższego zapoznania się z osobą, której powierzymy nasz materiał. W przerwach między nagraniami czy na papierosie można na luzie przedyskutować kwestie brzmieniowe, poznać gusta muzyczne czy poczucie humoru, co ułatwi budowanie relacji na linii realizator – zespół i pozytywnie wpłynie na ogólną atmosferę pracy.